Kasia nie jest już sama

 Otwórz zdjęcie

 

KASIA NIE JEST JUŻ SAMA Kasia ze swoją krzywdą była zupełnie sama. Tak samo jak ja, dlatego podczas lektury jej książki towarzyszyły mi nieustanne flashbacki.   Nikt jej nie uwierzył, sprawca umiał świetnie kłamać i miał doskonałe alibi – był księdzem. Ja nawet nie próbowałam nikomu powiedzieć, bo sprawca mojej krzywdy też miał świetne alibi: był moim ojcem. Dlaczego ludzie wierzą oprawcom, a o kłamstwo oskarżają dzieci? Czy uczucia i przeżycia ofiar przemocy seksualnej, fizycznej i psychicznej są tak uniwersalne, i dlatego w książce Kasi tak często odnajduję siebie? Te same lęki, PTSD i silną potrzebę, by już nie milczeć, wykrzyczeć swoją krzywdę, by ochronić przed podobnym złem inne dzieci. Między kartkami “Samej” odnajduję również moją własną frustrację, tym, że to my, ofiary musimy działać by przerwać zło.  “Gwałt to niedokończone morderstwo. Że szczególnym okrucieństwem, rozciągnięte w czasie. Morderstwo na umyśle, na ciele, na marzeniach, planach i duszy” – pisze Kasia, i ja przez lata czułam zupełnie tak samo. Zgwałcenie niszczy wszystko, zwłaszcza, gdy nie ma nikogo, kto by nam uwierzył, stanął w naszej obronie. Wtedy czujemy się nic nie warci, nie podlegający ochronie, całkowicie bezbronni.   A potem, gdy nasza historia zostaje ujawniona, spotyka nas taki sam hejt. Znajdują się tacy, którzy sądzą, że wiedzą lepiej od nas. Oczerniają nas mówiąc z ironią, że nie było gwałtu, że to my jesteśmy podłe i kłamiemy dla własnych korzyści. Wtedy znów wracają flashbacki, nie możemy uciec od traumy. Żadne skrzywdzone dziecko nie jest jej winne, każde powinno być chronione!   Książka Katarzyny to wstyd dla Kościoła, dla ludzi, którzy wiedzieli, lub domyślali się, ale nie zrobili nic, i dla tych, którzy dołożyli swoje zło. Wstyd dla hejterów ofiary i dla obrońców przestępcy.   Kasiu @my_fight_for_justice zawsze będę po Twojej stronie. Podziwiam Ciebie i wszystko, co osiągnęłaś. Dokonałaś wielkich rzeczy. ❤️"